W sobotnim wyjazdowym meczu to gospodarz – STALMA AZS UMCS LUBLIN była faworytem tego spotkania, jednak nasz zespół nie zamierzał się poddawać i miał zamiar walczyć o wygraną.
W ostatnich meczach prezentował się całkiem dobrze, toczył wyrównane mecze, był bliski wygranych, jednak jedną słabo zagraną kwartą tracił szansę na zwycięstwo. Liczyliśmy, że tym razem będzie inaczej.
Początek meczu należał do Sokoła. Już po kilku minutach prowadziliśmy 6 punktami. Dobra gra w ataku i uważna obrona sprawiła, że z minuty na minutę przewaga była coraz większa. To było wyrównane spotkanie. Dobre akcje przeplatane były gorszymi, co sprawiło, że oba zespoły wielokrotnie zdobywały po kilka punktów z rzędu. Na niespełna 4 minuty przed końcem I kwarty uzyskaliśmy najwyższe prowadzenie 11:22. Pod koniec jednak gospodarze zniwelowali swoją stratę – między innymi celnymi „trójkami”. Ostatecznie kwarta zakończyła się naszą wygraną 22:28.
W II kwarcie gra wyglądała podobnie. Na początku gospodarze zmniejszyli swoją stratę, ale w połowie II kwarty ponownie przewaga Sokoła sięgnęła 11 punktów (27:38). Do przerwy wygrywaliśmy 38:47.
Trzecia kwarta to sporo błędów po obu stronach, sporo niecelnych rzutów i strat. Sędziowie najwyraźniej dostosowali się do gry, bo wiele „gwizdków” wzbudzało kontrowersje.
Byli bardzo drobiazgowi, ale kilka razy potrafili zmienić swoje decyzje. Najbardziej odczuł to Tomek Gałan, najwyższemu zawodnikowi na parkiecie w ciągu 2 minut odgwizdano trzy faule i tym samym już w połowie III kwarty rywale mieli „ z głowy” naszego centra. To zdecydowanie osłabiło naszą sytuacje pod koszami, jednak przewaga nadal oscylowała w granicach 6-8 punktów.
Ta odsłona była dość wyrównana i taki też był jej wynik 15:15.
Trzy kwarty Sokół był na prowadzeniu, a przed decydującą miał 9 punktową przewagę 53:62. Może nie graliśmy idealnego meczu, jednak ogólnie nasza gra wygląda obiecująco i wydawało się, że tylko katastrofa może odebrać nam cenną wyjazdową wygraną. Jak się potem okazało ta katastrofa zaczęła nadchodzić.
Nie bez znaczenia była w kilku sytuacjach stronnicza postawa sędziów. Niektóre decyzje wyraźnie irytowały naszych zawodników. Traciliśmy koncentrację i zaczęliśmy przestrzeliwać rzuty.
Nie trafiliśmy pierwszych pięciu, potem kolejnych trzech i dodatkowo popełnialiśmy 3 straty. Gospodarze dla odmiany zagrali znacznie skuteczniej, dobrze bronili, a ich rzuty wpadały do naszego kosza – często z szansą na dodatkowe punkty z osobistych.
Na niespełna 7 minut przed końcem meczu straciliśmy prowadzenie (66:65). Trener wprawdzie rotował składem, jednak nie dawało to oczekiwanego rezultatu. Chęć szybkiego odrobienia strat sprawiała, że przestaliśmy grać zespołowo. To był błąd, bo indywidualna gra przynosiła więcej szkody niż pożytku. Przez kolejne 3 minuty nie potrafiliśmy zdobyć punktów, a szansa na dobry wynik coraz bardziej się oddalała. Sporo fauli odgwizdywano naszym zawodnikom. Skutkowało to trochę asekuracyjną grą w obronie, ale i tak – do końca meczu – jeszcze dwóch naszych zawodników zeszło z parkietu za 5 fauli. Ostatecznie nie udało się odzyskać prowadzenia.
W tej kwarcie rywale nas wypunktowali 38:15 (!) i kolejny mecz zakończył się naszą przegraną, tym razem 91:77.
Za tydzień mecz w Ostrowi z liderem grupy – jak do tej pory niepokonanym zespołem – MCS Daniel Gimbaskets 2 Przemyśl.
Stalma AZS UMCS Lublin – Sokół Ostrów Mazowiecka 91:77
(22:28) (16:19) (15:15) (38:15)
STATYSTYKI
Po meczu nasi zawodnicy podzielili się swoimi opiniami:
Paweł Skarpetowski:
„Ogólnie mecz rozpoczął się dobrze dla Sokoła, graliśmy swoje akcje i w miarę siedziało, w pierwszej połowie można powiedzieć że zespół dobrze funkcjonował. Tomek Gałan zdecydowanie „przeszkadzał” sędziom, którzy raczej nie mieli swojego dnia. Można to już było zauważyć po dwóch zmianach własnych decyzji, oczywiście na korzyść gospodarzy.
Dobre zawody zagrał Piotr Barszcz, który ogólnie zdobył 19 pkt i był najlepszym zawodnikiem w Sokole. Zabrakło Radka Zaręby, który mógłby dużo wnieść do naszej gry. Nie siedziało Michałowi Wojtyńskiemu, a jego słabsza dyspozycja bardzo mocno przyczynia się do naszych przegranych (chodzi o ilość oddawanych rzutów).
Bartek i Michał kiedy dzielą się piłką to zdecydowanie lepiej służy to naszym wynikom jako zespół.
Ogólnie, gdyby nie sędziowie, w całym meczu, można było ten mecz wygrać. Ale też trzeba wspomnieć, że w IV kwarcie zagraliśmy znacznie poniżej swoich możliwości, czyżby nie starczyło sił? Wydaje mi się że nie. Bardziej zabrakło dzielenia się piłką. Możemy z każdym wygrać w tej lidze ale tylko wtedy jak będziemy reagować jako drużyna a nie tylko patrzeć na indywidualne osiągnięcia.”
Piotr Barszcz:
„Większość meczu prowadziliśmy. Z tego co widziałem to do jakiejś 32 min. W IV kwarcie nas dogonili. Przegraliśmy zbiórkę w obronie. Tragicznie zagraliśmy w ataku i obronie – szczególnie w obronie. Do tego doszły kuriozalne decyzję sędziów…”