28 listopada w Warszawie rozegraliśmy wyjazdowy mecz z ostatnim zespołem tabeli – Isetia Erzurum. Beniaminek II ligi wprawdzie nie wygrał jeszcze żadnego spotkania, ale ich przegrane mecze do końca były bardzo wyrównane i w większości kończyły się nie wielką różnicą punktową. Wiedzieliśmy że będzie to trudny rywal, zwłaszcza na własnym terenie. Mecz zgodnie z zapowiedziami był dość wyrównany, kilkukrotnie potrafiliśmy uzyskać wyraźniejszą przewagę, ale rywale też potrafili ją znacznie zniwelować. Mały kryzys przytrafił się nam w II kwarcie gdy od naszego prowadzenia 22:30 – w 2 dwie i pół minuty – zrobiło się 37:30 dla Isetii (run 15). Prowadzenie odzyskaliśmy dopiero w 2 minucie ostatniej odsłony przy stanie 66:68. Na dwie minuty przed końcem po rzutach Czarka Karpika wygrywaliśmy już 71:78, jednak nie była to jeszcze bezpieczna przewaga. Trójka ex-Sokoła Jakuba Sienkiewicza + dodatkowy celny osobisty, zmniejszyło naszą przewagę do 3pkt i …. w kolejnym meczu zrobiła się nerwowa końcówka. Rywale musieli gonić wynik, przy okazji faulowali, a nasi zawodnicy dwukrotnie stawali na linii rzutów wolnych. Niestety emocje brały górę do tego stopnia, że nie trafiliśmy 4 rzutów wolnych z rzędu, a trafienie chociaż jednego z nich trochę uspokoiłoby sytuację. Jeszcze na remis za trzy próbował terafić „Sieniu”, jednak tym razem piłka nie trafiła do celu i mogliśmy się cieszyć z szóstej wygranej w sezonie.
Isetia Erzurum – SOKÓŁ Ostrów Mazowiecka 75:78
(14:19) (25:14) (23:28) (13:17)
Trener Antoni Daykola o meczu z Isetia Erzurum:
„Wiedzieliśmy, że to będzie trudne spotkanie dla nas. Isetia fakt nie wygrała jeszcze meczu i zajmuje ostanie miejsce, ale większość meczów przegrywa kilkoma punktami po ciężkim boju. I tym razem było podobnie. Pomimo, że zaczęliśmy dobrze i wyszliśmy na prowadzenie 7 pkt, w drugiej kwarcie mieliśmy je zwiększyć, a zamiast tego coś się zablokowało w naszej grze i straciliśmy 15 punktów z rzędu. Po przerwie zaczęliśmy odrabiać straty. Poprawiliśmy grę w ataku i zastawienie zbiórki w obronie oraz odcięliśmy od gry najskuteczniejszego w pierwszej połowie Jakuba Chadaja, który rzucił nam do przerwy 12 punktów i to był jego cały dorobek tego dnia. Dobrze radzili sobie w obronie nasi wysocy skutecznie stopując ofensywne poczynania przeciwników. Mogliśmy mieć spokojną końcówkę meczu wykorzystując 4 rzuty wolne w ostatnich 14 sekundach meczu. Ale to ostatnie posiadanie piłki w meczu należało do Iseti. Rzut za trzy na dogrywkę oddawał nasz były zawodnik Jakub Sienkiewicz, a krył go nasz kapitan. Obawiałem się aby sędziowie nie dopatrzyli się faulu, ale obrona Przemka Słoniewskiego była czysta i rzut okazał się niecelny. Brakuje nam trochę instynktu drapieżcy, który jak już dopada swą ofiarę to nie pozwala się jej wymknąć. Dwa razy wychodziliśmy na prowadzenie 7 pkt, w tym raz na nieco ponad 2 min do końca, a mimo to nie potrafiliśmy tego utrzymać ani go powiększyć. Przed nami teraz 3 bardzo trudne mecze. U siebie z niepokonanymi do tej pory KKS Turem Bielsk Podlaski i UNB AZS UMCS Start Lubin oraz wyjazdowe, z rewelacją tego sezonu, beniaminkiem UKS Trójka Żyrardów. Nadszedł czas na kluczowe rozstrzygnięcia 1 rundy.”